www.pogononline.pl www.pogononline.pl
top_3
top_2
 
Gryf
Aktualności
czwartek, 11 października 2007 r., godz: 17:05
- Lekarze twierdzili, że nie będę mógł chodzić, a ja znów wróciłem do pracy w Pogoni - mówi radośnie Włodzimierz Obst.
Fot.: Pogoń On-Line/Cob
Pan Włodek to żywa legenda szczecińskiej piłki. "Żywa" ma podwójne znaczenie. Trener złotej drużyny juniorów Pogoni z 1986 r. i wychowawca wielu pokoleń piłkarzy, ponad rok temu uległ bardzo ciężkiemu wypadkowi samochodowemu.
- Nie wiem jak to wszystko się stało. Dosłownie nic nie pamiętam. Po ponad miesiącu obudziłem się ze śpiączki i też nie wiem, jak doszedłem do siebie - mówi 57-letni szkoleniowiec.
Zaraz po wypadku lekarze nie dawali większych szans na przeżycie, później bardzo niewielkie na powrót do względnej pełnosprawności.
- Na wizycie kontrolnej lekarz, który mnie operował przyznał, że nie wierzył, że stanę na nogi. Byłem w takim stanie, że jedną nogę musiano przywiązywać do łóżka, by mi z niego nie spadała. Druga także odjeżdżała w sobie znaną stronę. Ja sam nie wierzę w to, co zrobiłem dla siebie, dla dzieci i dla Pogoni - opowiada Pan Włodzimierz.
Obst przyznaje, że podczas pobytu w szpitalu miał kryzysowe momenty.
- Cyborgów nie ma. Najgorsze były samotne noce. Wtedy do głowy docierały ciężkie myśli - zdradza. - W dzień było już o wiele lepiej. Najwięcej wiary dodali mi ludzie. Przychodzili nawet tacy, których nie znałem. Życzyli zdrowia i to dodawało sił. Wtedy zauważyłem, że świat tak naprawdę jest dobry. Po chorobie zmieniło się moje podejście do życia. Do wszystkiego podchodzę z wielką pokorą, wszystko bardziej szanuję. Uważam, że najgorsza w życiu jest agresja. Ktoś, kto nie przeżyje zła, nie będzie wiedział, co to jest.

Pogoniarskie życie
Pan Włodzimierz z Pogonią związany jest od lat 70. Za młodu był obiecującym piłkarzem, ale w wieku 20 lat karierę przerwała mu kontuzja. Resztę swojego życia poświęcił szkoleniu młodzieży. Pracuje z nią do 36 lat. Z sukcesami, bo oprócz mistrzostwa z juniorami wychował tylu piłkarzy grających w ekstraklasie, których nie sposób zliczyć. Na czym polega jego sukces?
- Czasem trzeba zachowywać się tak jak młodzież. W stosunku do dzieci trzeba być lojalnym. Jak coś się im powie, to trzeba później słowa dotrzymać. Nikt nie wyda lepszej opinii o człowieku niż dziecko. Wpajam swoim młodszym kolegom, by podczas meczu nie krzyczeli na dzieci, nic nie podpowiadali i ich nie stresowali. Pozwolili młodym myśleć po swojemu, bo inaczej akcję widzi trener, a inaczej piłkarz - wyjaśnia. - Wychowanek to złe słowo, bo ja nikogo w piłkę grać nie nauczyłem. Z piłkarzem jest tak, jak z dobrym muzykiem. Człowiek rodzi się z talentem i po prostu umie grać w piłkę. Sztuka polega na tym, by talent odnaleźć, obsadzić w dobrej drużynie i dostosować do gry. Podstawa to nie przeszkadzać w rozwoju.

Talenty z przedszkola
Obst od kilku tygodni rozpoczął kolejny etap. Pracuje w "nowej" Pogoni, której właścicielami od ponad dwóch miesięcy są lokalni biznesmeni - Artur Kałużny i Grzegorz Smolny.
- Pracę podjąłem bez chwili zastanowienia. Nie lubię siedzieć w domu i się nudzić. Czasem specjalnie zostaję dłużej w klubie i organizuję dodatkowe treningi. Dziś warunki do szkolenia są lepsze niż kiedykolwiek. Pojawił się nowy sprzęt, każdy zespół przynajmniej raz w roku ma wziąć udział w zagranicznym turnieju. Po dzieci schodzimy nawet do przedszkoli. Planujemy rozpocząć ich szkolenie już od 5. roku życia. Mam nadzieję, że nowym właścicielom nie zabraknie zapału - ocenia.
Trener pełni w klubie bardzo ważną funkcję - koordynatora ds. szkolenia talentów. Ma pod sobą 14 drużyn. W jednej trenuje średnio 25 młodych sportowców. Każdy zespół ma swojego trenera.
Obst: - Koordynator to ważna i fajna funkcja, ale bez przesady. By system szkolenia dobrze funkcjonował, to w Pogoni musi się dobrać grupa zgranych ludzi. Tak było w 86 r. i dziś musimy docierać się podobnie. Cel musi być jeden - szkolić piłkarzy do pierwszego zespołu. Zawodników na IV ligę możemy szkolić na bieżąco i nie ma się czym chwalić. Ważne, by zacząć szlifować talenty na miarę ekstraklasy.
Spec od szkolenia zaznacza, że praca nie będzie łatwa. Rządy Antoniego Ptaka sprawiły, że szkolenie funkcjonowało na złym poziomie i teraz trzeba to odbudować i udoskonalić.
- Została przerwana ciągłość i wiele talentów przepadło. Proszę sobie wyobrazić, że Ptak zwolnił mnie na drugi dzień po zdobyciu trzeciego miejsca w mistrzostwach Polski. Dlaczego? Do dziś nie wiem - mówi trener.

Młody nie jestem
Kiedy Pogoń znów będzie mogła pochwalić się juniorskimi sukcesami, jak 21 lat temu? Pan Włodek twierdzi, że są dwa roczniki bardzo dobrze rokujące piłkarsko. Jeden, to piłkarze z 1991 r., a drugi z 1996 r.
- Nie sukces jest w szkoleniu najważniejszy, ale to, że młodzi dzięki piłce uczą się dyscypliny, zdrowej rywalizacji, i nie stoją w bramach paląc papierosy. Piłka ma bawić - uważa. - Ja mogę powiedzieć, z którego dziecka będzie dobry piłkarz, ale gwarancji na jego sukces nie dam. Miałem wiele przypadków, że zdolni chłopcy zakochiwali się w dziewczynach, kupowali motory i zostawiali sport.
Niektórzy zarzucają Obstowi skostniałość i brak nowoczesnych metod w szkoleniu. On sam na narzekania reaguje ze spokojem.
- Młody nie jestem i tego nie mam zamiaru ukrywać. Nowoczesności też czasem nie rozumiem - śmieje się trener. - Skauting? Bez przesady. Każdy trener sam powinien jeździć po mieście czy regionie i szukać zdolnych piłkarzy. O Pogoń powinien lepiej zadbać też Zachodniopomorski Związek Piłki Nożnej. Jego działacze powinni przekonać trenerów mniejszych klubów z regionu, że warto tu oddać zdolnych wychowanków, że w Szczecinie mogą najlepiej się rozwinąć. Dziś każdy klubik w regionie cieszy się, gdy zagra Pogoni na nosie. Kiedyś mieszkańcy Nowogardu byli dumni, że pochodzący stamtąd Marek Leśniak gra dla Pogoni. Przecież my tu nikomu krzywdy nie zrobimy, a jak młodemu nie wyjdzie, to zawsze może wrócić.

Wrócić z Pogonią do elity
Włodzimierz Obst jak za dawnych lat na Pogoni spędza całe dnie. Nie przesiaduje jednak w swoim biurze. Choć porusza się o kuli - ciężko za nim nadążyć. Zajęcia z dziećmi wprowadzają go w taki trans, że mimo paraliżu jednej nogi, pokazuje jak należy wykonywać niektóre ćwiczenia.
- Czuję się bardzo młodo. Przecież niedawno drugi raz się narodziłem - podkreśla z dumą. - W domu miałbym doskonałe warunki. Sympatyczna żona, ciepło, leżenie, jedzonko i "gnijonko". Praca z dziećmi pozwala mi zapomnieć o bólu, dodaje pewności, mobilizuje do ciągłego ruchu i aktywności.
Cechuje go również to, że do treningu z dziećmi wybiera czasem dziwne miejsca.
- Nie potrzebuję świetnych muraw do wyszkolenia dobrych piłkarzy. Dziś młodzież ma to, czego tylko zapragnie, ale często brakuje jej po prostu chęci do piłki. Przecież najlepsi brazylijscy piłkarze nie wychowywali się na równych murawach, tylko między slumsami i na plażach. Jeśli wychowujemy się w ciężkich warunkach, to później bardziej to doceniamy. Dziś rozgrzewkę specjalnie poprowadziłem między tunelem a bandami reklamowymi - twierdzi szkoleniowiec.
Największym marzeniem Pana Włodzimierza jest - Zobaczyć seniorską Pogoń w ekstraklasie. To nie będzie takie proste. Boję się, że przy obecnej komercjalizacji i ciągłych reorganizacji rozgrywek może być bardzo ciężko, ale wierzę, że się uda.

foto:  Pogoń On-Line/Cob; Włodzimierz Obst      źródło:  gazeta.pl/Marcin Nieradka      autor  js



Brak komentarzy do tego artykułu. Może dodasz swój?



Komentarze służą do prezentacji opinii odwiedzających, którzy są w pełni odpowiedzialni za swoje wypowiedzi.
Serwis PogonOnLine.pl w żaden sposób nie odpowiada za opinie użytkowników.
Zastrzegamy sobie jednak prawo do usuwania, modyfikowania wybranych komentarzy.

  (p) 2000 - 2025   Gryf
© Pogoń On-Line
  Gryfdesign by: ruben 5px redakcja | współpraca | ochrona prywatności