Pogoń atakuje dziennikarzy

Komentarz Jakuba Lisowskiego z Gazety Wyborczej.
Aktualna sytuacja w szczecińskim (?) klubie jest trudna do zrozumienia dla piłkarskiego laika.
Niby to nasza Pogoń, ale kibice nie mają do niej dostępu. Drużyna przygotowuje się do sezonu w podłódzkim Gutowie i tam będzie skoszarowana przez całą rundę jesienną. Dlaczego nie w Szczecinie? Bo klub musi oszczędzać i nie stać go na wynajęcie mieszkań piłkarzom. Dziwne to. W 60-letniej historii Pogoni jeszcze się nie zdarzyło, by zawodnicy musieli czuć się, jak na harcerskim obozie.
Na Twardowskiego urzęduje co prawda zarząd z prezesem Kazimierzem Ćwikłą na czele, ale nie on podejmuje najważniejsze decyzje. Te zapadają w Rzgowie (też pod Łodzią), gdzie najczęściej pracuje właściciel klubu Antoni Ptak. To stamtąd docierają szczątki informacji o transferach czy sprawach organizacyjnych.
Nowych wiadomości potrzebują również dziennikarze, a że polityka informacyjna Pogoni jest zła, to często media muszą opierać się na przeciekach (z klubu!), plotkach (najczęściej rozsiewanych przez niższej rangi działaczy) i domysłach. Wczorajszy "Głos Szczeciński" napisał, że to sam Ptak będzie opłacał nowe nabytki Pogoni i kto jeszcze wzmocni zespół. W "Gazecie" też to napisaliśmy, ale mieliśmy tego farta, że udało nam się porozmawiać z Ptakiem i skonfrontowaliśmy te newsy.
Sprawa błaha, a mimo to dyrektor klubu Marek Łopiński ostro zareagował na oficjalnej stronie internetowej Pogoni. Oskarżył dziennikarza "Głosu" o niekompetencję.
Dziwię się, tym bardziej że Łopiński wielokrotnie mi powtarzał, że "z mediami jeszcze nikt nie wygrał" i kłótnie do niczego nie prowadzą. Bronię mojego kolegi redaktora nie dlatego, że przed dwoma laty sam doświadczyłem takiej reakcji działaczy, ale dlatego, że wiem, jak trudno uzyskać rzetelną informację z Pogoni. A działacze powinni w końcu przestać prześladować media, ale skupić się na poprawie współpracy. I budowie silnej Pogoni w Szczecinie, a nie pod Łodzią.

Komentarze