Ptak zatrzymuje Pogoń?

Wczoraj popołudniu prezes Pogoni Jan Miedziak podzielił się z nami nieoczekiwaną (choć przez niektórych przewidywaną już wcześniej) informacją, że nie dojdzie do sprzedania akcji MKS Pogoń Szczecin SSA grupie „szczecińskich gastronomików”: Arturowi Kałużnemu i Grzegorzowi Smolnemu.
- Analizując wszystkie aspekty przygotowanej transakcji – powiedział Jan Miedziak – doszliśmy do wniosku, że.... nie możemy sprzedać akcji. Niestety, ale przez jakiś czas spółka jeszcze będzie nam potrzebna. Chodzi o rozmaite rozliczenia finansowe, a także o sprawy transferów. W tej sytuacji Pogoń pozostanie członkiem PZPN-u, ale nie przewidujemy prowadzenia rozgrywek sportowych czy to w Szczecinie, czy w jakimś innym mieście.
W tej sytuacji pojawiła się koncepcja, by zamiast akcji spółki odkupić jedynie „prawo gry w II lidze”. Po konsultacjach z wiceprezesem PZPN-u Eugeniuszem Kolatorem okazało się jednak, że jest to mało realne. W tym momencie alternatywą dla ratowania Pogoni pozostało więc jedynie przeniesienie Pogoni Nowej z A klasy do IV ligi, co leży w gestii prowadzącego rozgrywki ZZPN-u, a „nowi” zajęliby miejsce po rezerwach Pogoni. Przed laty Pogoń Nowa swoje IV-ligowe miejsce przekazała Pogoni „ptakowej”, więc teraz byłby to niejako zwrot.
Później nastąpił jeszcze kolejny zwrot, bo od ekipy Antoniego Ptaka otrzymaliśmy informację, że ostateczna decyzja o zaniechaniu sprzedaży Pogoni zapadła nie dopiero dziś.
- Zrobiliśmy wszystko co było można – powiedział Artur Kałużny – i teraz czekamy na decyzję ekipy Antoniego Ptaka. Sprzyja nam miasto i mamy sponsorów z „Bosmanem” na czele. Rozmawialiśmy z trenerem, byłym piłkarzem Pogoni Marciem Kaczmarkiem, mamy też zawodników, przygotowany jest obóz. Najpóźniej za dwa lata chcemy być w ekstraklasie. Na razie nie braliśmy pod uwagę koncepcję łączenia się z IV-ligową Pogonią Nową. Ta wersja oddala perspektywę ekstraklasy.
O co w tym wszystkim chodzi? Czy Antoni Ptak rzeczywiście zamierzał sprzedać akcję Pogoni, ale w trakcie przygotowania transakcji zobaczył, że to może utrudnić mu jakieś inne transakcje, choćby związane z transferami?
A może doszedł do wniosku, że sprzedaż akcji za „marny milion” nie ma po prostu sensu i lepiej trzymać nawet „martwą” spółkę, która może kiedyś się przyda. Choćby do testowania kolejnego zaciągu Brazylijczyków... A może oglądając transmisje ze spotkań na Twardowskiego (specjalną kamerą przez internet obraz docierał bezpośrednio za ocean) słyszał, że szczecińscy kibice nie zawsze wyrażają się o nim życzliwie i teraz próbuje się na nich odegrać, torpedując przygotowania do nowego sezonu Pogoni Nowej stworzonej właśnie przez szczecińskich fanów?
Pewnie tak nie jest, bo tylko ludzie mali się mszczą... Tym niemniej na całym zamieszaniu i długich pertraktacjach dotyczących sprzedawania Pogoni (jeśli zakończą się fiaskiem) najbardziej ucierpi... IV-ligowa Pogoń Nowa. Bo przecież nie może przygotowywać się do ligi (pozyskiwanie sponsorów i zawodników) dopóki nie wyjaśni się sprawa Pogoni drugoligowej. Bo przecież w Szczecinie nie było i nie będzie dwóch Pogoni. Pogoń jest jedna! Jeśli II-ligowa Pogoń byłaby naprawdę szczecińska, to zapewne nie odmówiłby jej swojej boiskowej pomocy Grzegorz Matlak czy inni „nowi pogoniarze” i chętnie wystąpiliby w jednej drużynie na przykład z Tomaszem Judkowiakiem, Markiem Walburgiem czy Radosławem Bilińskim.
Dzisiaj powinny więc zapaść ostateczne rozstrzygnięcia, bo czas ucieka nieubłaganie. I od momentu podjęcia decyzji wszyscy powinni zjednoczyć się przy tej jednej Pogoni. Nieważne czy II czy IV-ligowej. Niezależnie od wariantu, bliższy związek Pogoni Nowej ze „szczecińskimi gastronomikami” byłby bardzo wskazany.

Komentarze